Rano - pociąg, awaria, czekamy, na szczęście ruszamy dalej, potem autokar wojskowy i już w bazie, pieski na służbie rasy marinos i owczarek robią "szczek szczek, hau hau" i pięknie z trenerem szukają i pokazują swoje umiejętności- lepiej bądźcie grzeczni na lotniskach.
Szybki marsz, wytarcie bucików i podziwiamy polskie Jastrzębie, piloci machają- pazur tygrysa pokazując.
Parkują tuż przed startem, ostatnia kontrola techniczna.
Nagle HUK! poderwały się błyskawicznie, po kolei w niebo przy porannym słońcu, a na skrzydłach biało - czerwone szachownice a u nas dreszcze z wrażenia i gęsia skórka.
Pan chorąży- opiekun, cały czas ciekawe opowieści snuje niczym bosman na pokładzie, ale czas goni - zbieramy więc szczęki z płyty lotniska i do warsztatu- marsz!
W warsztacie, tony śrubek, kilometry przewodów, tysiące urządzeń i czujników z ekranami i urządzeniami robiącymi PING.
A w tym wszystkim załoga techniczna bazy - a każdy z nich to cichy bohater- diagnozuje, bada, dokręca i sprawdza- pracując w cieniu hangaru, aby pilot bezpiecznie wystartował i wylądował za każdym razem.
Każdy z nich wie co ma robić, a jednocześnie działają sprawnie jak jeden organizm. Dokładność i precyzja, wszystkie śrubki mogą się czuć bezpiecznie- nic się nie zgubi!
Pstryk i i cyk i uśmiechnięta Pani żołnierz foto pamiątkowe wykonuje przy "Falconie" nam.
Jeszcze tylko pokaz wyposażenie pilota, a potem już pyszna wojskowa grochówka w kantynie, nikt nie zrobi takiej grochówki jak wojsko! Mniam!
Wszystko w trybie wojskowym zgodnie z regulaminem i przepisami, dochowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa i z zegarkiem w ręku, raz dwa i niestety wizyta już dobiegła końca.
Stoimy na dworcu, podziwiając jeszcze z z daleka startujące i lądujące "efki"- które zaraz po starcie ostrą świecą pną się w niebo.
Pełni wrażeń przesyłamy serdeczne podziękowania dla całej Bazy, żołnierską opiekę, wspaniałą przygodę i codzienną trudną służbę Ojczyźnie.
Mateusz Nowakowski